Я был УТКОЙ, Сергиуш НАВРОЦКИЙ [ГЛОБ - Щецин 1985]
- Артикул:
- 15535466740
- Страна:
- Доставка: от 990 ₽
- Срок доставки: 12-20 дней
- В наличии: 1
- Оценка: 0
- Отзывов: 0
Характеристики
- Identyfikator produktu
- 15535466740
- Stan
- Nie wymaga renowacji
- Gatunek
- marynistyka
- Tytuł
- Byłem KACZOREM
- Autor
- Sergiusz NAWROCKI
- Wydawnictwo
- Glob
- Język
- polski
- Okładka
- miękka
- Czas wydania
- po 1950
- Rok wydania
- 1985
- Oryginalność
- oryginał
- Szerokość produktu
- 17 cm
- Wysokość produktu
- 24 cm
- Liczba stron
- 191
- ISBN
- 9788370070434
- Waga produktu z opakowaniem jednostkowym
- 0.5 kg
- Stan opakowania
- oryginalne
Описание
Tytuł: Byłem Kaczorem.
Autor: Sergiusz NAWROCKI.
Wydawca: Wydawnictwo „GLOB”, Szczecin 1985, wydanie I. 181 stron, zdjęcia we wklejkach, wkładka z główkami uczestników rejsu POGORJĄ, oprawa miękka lakierowana, format 16,5x23,5 cm.
Stan dobry - ogólne podniszczenie i zabrudzenia okładki oraz środka (niewielkie ślady po załamaniach na okładce) – poza tym stan OK.
Sergiusz Nawrocki:
- Przepłynął 26 000 mil. Miał dopiero 16 lat.
- Zawsze chciał poznać i zrozumieć.
- Nie wie, czy mu się to udało, ale wie, że będzie szukać dalej.
- Tę książkę napisał po rejsie. Miał już 17 lat.
- Tytułowe „Kaczory” to grupa uczniów drugiej klasy liceum, biorących udział w rejsie dookoła Afryki, w ramach zorganizowanej przez Krzysztofa Baranowskiego „Szkoły pod żaglami”. Jak bardzo mylili się przeciwnicy „Szkoły pod żaglami” nazywając ten rejs „ekskluzywną wycieczką pięknoduchów”! Młodzi ludzie, przyzwyczajeni do podawanych przez mamusię domowych obiadków i do własnego pokoju (w najgorszym przypadku dzielonego z rodzeństwem), lądują w kilkuosobowych ciasnych kajutach. W domu kręcili nosem, gdy musieli wynieść wiaderko śmieci - tu trzeba posprzątać kuchnię po przyrządzeniu obiadu dla pięćdziesięciu osób. Trzeba wstać na wachtę o 4 rano. A oprócz tego wszystkiego - normalne lekcje, odpytywania, klasówki.
Byłem Kaczorem. Przedmowa:
- Kaczory kaphornery! - pokładał się zc śmiechu mechanik „POGORII” Warek słuchając zaciętych dyskusji jakie toczyły się wśród niezupełnie jeszcze „opierzonej” młodocianej załogi, zwanej Kaczorami, gdy w trakcie wokół afrykańskiego rejsu „Szkoły pod żaglami” zaczęto, pół żartem, pół serio, rozważać możliwość zmiany trasy i powrotu przez Horn.
- Kaczory literaci -kpiłem naśladując Warka, gdy chłopcy po zapisaniu iluś tam stron pamiętników /tych oficjalnych - ną użytek polonisty i tych tajnych - dla siebie/ oraz napisaniu fury obszernych listów do kraju poczuli pisarskie powołanie i zaczęli mnie podchodzić ogródkami podpytując, jak to się pisze książki.
Oczywiście do rozbudzenia tych literackich ambicji w dużym stopniu przyczyniła się publikacyjna działalność członków kadry, ale impulsem, który pozwolił chłopcom uwierzyć we własne siły było z pewnością wydrukowanie w tygodniku „WYBRZEŻE” listów jednego z nich, a mianowicie Roberta Zielińskiego. Kto by jednak przypuszczał, że na tym się nie skończy? Z Hornu nic nie wyszło i byłem przekonany, że podobnie zakończą się Kaczorskie marzenia o literaturze, a nie upłynęły nawet dwa miesiące od zakończenia rejsu, gdy zaproponowano mi napisanie przedmowy do książki Sergiusza Nawrockiego. Zaskoczenie było równie ogromne, jak miłe. Sergiusza - członka mojej wachty i jednego z najlepszych żeglarzy w całej załodzie - oceniałem wysoko pod każdym względem. Zgodziłem się więc bez wahania i chwyciłem za pióro, nawet przedtem nie czytając tego, co powstało pod jego piórem.
Na pomysł zorganizowania „Szkoły pod żaglami” wpadł Krzysztof Baranowski podczas podróży jaką odbył na przełomie lat 1976/77 jachtem „POLONEZ” przez Wielkie Jeziora, Missisipi i Atlantyk. Płynął z żoną oraz dwojgiem dzieci, które trzeba było uczyć, aby nie straciły roku szkolnego. I to był właśnie pierwowzór „Szkoły pod żaglami”. Nie można oczywiście twierdzić, że była to nowość w skali światowej. Podobne przedsięwzięcia podejmowano już wcześniej, żeby wymienić tylko rejsy szkunera „Te VEGA” pływającego z amerykańską młodzieżą, która przerabiała na morzu program szkolny czy tzw. semestry na morzu dla studentów Tabor Akademy stanu Massachusetts, ale w Polsce podobny eksperyment był absolutną nowością.
Pomysł znakomity. Trzydziestu chłopców uczących się na pokładzie żaglowca tego wszystkiego, czego uczą się ich rówieśnicy na lądzie, ale w inny, pełniejszy, bogatszy, praktyczniejszy sposób. Bo czyż można lepiej się uczyć geografii niżw podróży, czy mogą być ciekawsze lekcje historii niż te, które odbywają się na Akropolu, pod piramidami albo w napoleońskiej rezydencji na Wyspie Świętej Heleny? Czy można sobie wyobrazić wartościowszą lekcję biologii niż polegającą na własnoręcznym preparowaniu wyłowionych przez siebie okazów, czy istnieje lepsza metoda nauki obcych języków niż konieczność ich praktycznego używania prawie na co dzień? Z pewnością nic! Poza tym taka podróż stwarza okazję poznania świata, innych narodów, ras, systemów społecznych i politycznych, religii, uczy sztuki współżycia, tolerancji, szacunku dla odmiennych obyczajów. Jednym słowem niezwykle rozszerza horyzonty. A oprócz tego uczniowie mieli przejść w rejsie taką szkołę charakterów, jaką tylko morze dać potrafi. Powinni stać się odważnymi i rozważnymi, twardymi, nie raz i nic dwa posmakować londonowskiego „niedźwiedziego mięsa”, poznać ciężką fizyczną pracę, nabrać do niej szacunku i polubić ją. Takich ludzi przecież bardzo nam potrzeba. Należałoby tylko wybrać najlepszych: dobrze uczących się i bardzo sprawnych fizycznie, wytrwałych, którzy się nie zniechęcą pokonując przeszkody na drodze do niełatwego celu; takich, co nie tylko brać, ale i też potrafią dać z siebie, wiele. Bo przecież udział w tym rejsie powinien przypaść tylko najlepszym, którzy po powrocie będą pozytywnie oddziaływali na środowisko swych kolegów, zwielokrotniając w ten sposób, chociażby pośrednio, krąg osób korzystających z dobrodziejstw rejsu.
Była zatem wspaniała idea i kilka osób gotowych przystąpić do jej realizacji. Należało tylko przekonać władze o słuszności sprawy, nakłonić urzędy i instytucje do wyrażenia zgody, znaleźć sponsorów, dobrać kadrę, przemyśleć sposób rekrutacji młodzieży i przeprowadzić tę rekrutację. Reszta to drobiazgi: opracowanie trasy rejsu, zakup sprzętu i prowiantu, załatwienie różnych formalności, zwolnień z pracy itd...
- Polecam!
Стоимость доставки приблизительная. Точная стоимость доставки указывается после обработки заказа менеджером.