ОТ ТЮРЬМЫ К БЛАГОДАРНОСТИ

10092778225
1 520.00 ₽
1 520.00 ₽
1 шт.
  • Страна: Польша
  • Доставка: от 990 ₽
  • Срок доставки: 12-20 дней
  • Купили: 7 раз
  • В наличии: 90
  • Оценка: 4.95
  • Отзывов: 99

Характеристики

Identyfikator produktu
10092778225

Stan
Nowy

Waga produktu z opakowaniem jednostkowym
0.43 kg

Okładka
miękka

Nośnik
książka papierowa

Rok wydania
2023

Język publikacji
polski

Tytuł
Z więzienia do wdzięczności

Autor
Merlin R. Carothers

Wydawnictwo
Pomoc

Liczba stron
152

Numer wydania
3

Szerokość produktu
12.9 cm

Wysokość produktu
19.79 cm

Описание

Merlin R. Carothers

Z WIĘZIENIA DO WDZIĘCZNOŚCI

W książce Merlina Carothersa nie chodzi o więzienie, do jakiego trafiają przestępcy. By się w nim znaleźć, nie trzeba ani nikogo zabić, ani okraść, ani nawet przekraczać prędkoś­ci na autostradzie. Więzienie, o którym mowa, to więzienie naszego serca i okoliczności, w jakich znajduje się nasza dusza. Merlin Carothers przekonuje, że Bóg nie zostawia człowieka w tym więzieniu i za wszelką cenę stara się go z tej niewoli wyciągnąć.

Autor „Mocy uwielbienia”, książki, która podbiła serca wielu czytelników, zabiera nas w świat „więzienia naszych okoliczności”. Radzi także, jak wyjść z niego na wolność. Wbrew pozorom jest to łatwa i przyjemna lektura polecana każdemu.

Miliony osób świadczyły o tym, że zmieniła ona ich życie i przedstawiła rozwiązanie dla ich trudności. Książka z „Więzienia do wdzięczności” została przetłumaczona na 58 języków, a miliony czytelników na całym świecie potwierdzają, że zawarte w niej wskazówki stanowiły rozwiązanie ich duchowych problemów.

Najbardziej inspirująca opowieść o Bożej łasce działającej w ludzkim życiu... – Norman Vincent Peale

Fragment:

Rozdział 7

Radujcie się!

Wróciłem z Wietnamu w 1967 roku i otrzymałem przydział do Fortu Benning w stanie Georgia. Dwadzieścia trzy lata wcześniej opuściłem to miejsce jako więzień w kajdankach. Teraz pow­róciłem jako kapelan! Trudno mi było sobie nawet przypomnieć jak się wtedy czułem. Powołano mnie na kapelana brygady dla dwudziestu jeden kompanii kandydatów na oficerów i dwudziestu jeden kompanii kandydatów na podoficerów. Co za niezwykła okazja, aby poprowadzić przyszłych dowódców wojskowych do Chrystusa! To było ekscytujące wyzwanie, sam jednak byłem nieustannie świadomy moich słabości.

Jako świadek Bożej mocy i jej obecności we mnie i wokół mnie, często nie byłem mimo wszystko podatnym naczyniem. Doświadczałem dni, kiedy byłem zniechęcony i wiedziałem, że nie był to Boży plan i wola dla mnie. Szukałem potrzebnych mi odpowiedzi w Biblii.

W rozdziale 17 Ewangelii św. Jana znalazłem fragment, w którym Jezus modlił się do Ojca za nas, swoich uczniów: aby moją radość mieli w sobie w całej pełni (J 17, 13). Tego właśnie pragnąłem, radości od Boga, nie tylko wtedy, kiedy wszystko się dobrze układało, ale zawsze. Jezus modlił się o to, abym ją miał, co więc stało na przeszkodzie, abym mógł jej nieustannie doś­wiadczać? W Ewangelii św. Mateusza czytamy: Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię. Wejdź do radości twego pana! (Mt 25, 23). Rzecz więc polegała na tym, że musiałem tam wejść – sam musiałem to zrobić. To się nie działo automatycznie. „Ale jak ja mam wejść, Panie?” W Ewangelii św. Łukasza Jezus mówi nam, że mamy się cieszyć i radować. Opisuje nawet kiedy mamy to robić: „kiedy łakniecie… gdy ludzie was nienawidzić będą... i lżyć was będą... i gdy imieniem waszym pomiatać będą jako bezecnym... radujcie i weselcie się w tym dniu” (por. Łk 6, 21-23).

Nie widziałem tego nigdy wcześniej w Bib­lii. „Jak możesz oczekiwać, że w takich okolicznościach będę skakał z radości?” To nie miało sensu. Im dłużej czytałem Biblię, tym więcej znajdowałem fragmentów, które mówiły to samo. Czyżbym znalazł jakąś regułę?

Przeczytałem Drugi List Apostoła Pawła do Koryntian. W rozdziale 12 pisze on: Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedos­tatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12, 9-10).

Słabości były właśnie tym, co do tej pory nie sprawiało mi najmniejszej radości. Nie podobało mi się, kiedy ludzie zwracali się przeciwko mnie. Nie podobało mi się, kiedy zdarzały się różne wypadki i wszystko szło nie tak. Ale wciąż na nowo znajdowałem w Biblii słowa: „Radujcie się! Dziękujcie Bogu za wszystko”. Psalmiści nieustannie pisali o radowaniu się pośród przeciwności. Biadania moje zmieniłeś mi w taniec – pisał Dawid w Psalmie 30. Byłem gotowy tego spróbować, ale jak?

Pewnego wieczoru w małej grupie modlitewnej zacząłem się śmiać. Śmiałem się przez piętnaście minut i podczas gdy się śmiałem, poczułem, że Bóg mówi do mnie: „Czy cieszysz się, że Jezus umarł za twoje grzechy?”. „Tak Panie, cieszę się, cieszę!” „Czy czujesz się dobrze, kiedy myślisz o tym, że umarł za twoje grzechy?” „Tak Panie, bardzo!” „Czy czujesz się szczęśliwy, wiedząc, że dał ci On wieczne życie, kiedy za ciebie umarł?” „Tak Panie!” „Czy musisz się bardzo wysilać i zmagać, żeby napełnić się radością z tego powodu, że umarł za ciebie?” „Nie, Panie. Jestem przepełniony radością”.

Wiedziałem, że Bóg chce, abym zrozumiał jak łatwo jest cieszyć się z tego, że Jezus Chrystus umarł za mnie. Chciało mi się klaskać w dłonie, śmiać się i śpiewać z wdzięczności za to, co On dla mnie zrobił. Nic w całym moim życiu nie było ważniejsze od tego. Nic nie mogło mi dać większej radości. Śmiałem się dalej, ale wszystko w moim wnętrzu zamilkło. Czułem się tak, jakby Bóg chciał mnie nauczyć czegoś, o czym wcześ­niej nie miałem pojęcia.

Bóg powiedział: „Naprawdę się cieszysz, że wzięli mojego Syna i wbili gwoździe w jego ręce? Naprawdę się cieszysz? Cieszysz się, że wzięli mojego Syna i wbili gwoździe w Jego stopy? Naprawdę się cieszysz, że przebili Mu włócznią bok i krew spływała po Jego ciele, skapując na ziemię? Czujesz się bardzo szczęśliwy i śmiejesz się z wielkiej radości, że uczynili to mojemu Synowi, tak?”. Dookoła zapadła niesamowita cisza. Nie wiedziałem jak odpowiedzieć. „Cieszysz się, że wszystko to uczynili mojemu Synowi, tak?”

Wreszcie musiałem powiedzieć: „Tak, Panie, cieszę się. Nie rozumiem dlaczego tak jest, Ojcze, ale cieszę się”. Przez jakąś chwilę zastanawiałem się, czy może udzieliłem niewłaściwej odpowiedzi. Może coś źle zrozumiałem. Wtem, ku mojej ogromnej uldze, usłyszałem jak mówi: „Tak synu, chcę abyś się cieszył! Chcę, żebyś się cieszył!”. Śmiałem się dalej, a radość w moim sercu jeszcze wzrosła, kiedy dotarło do mnie, że Bóg pragnął mojej radości.

Nagle wszystko znów się uciszyło i wiedziałem, że zaraz dowiem się czegoś nowego. „Teraz słuchaj, synu mój. Przez resztę swojego życia, kiedykolwiek wydarzy ci się coś choćby trochę mniej bolesnego niż to, co się stało z moim Synem, chcę, abyś był równie zadowolony, jak wówczas, kiedy po raz pierwszy zapytałem cię, czy cieszysz się, że Chrystus umarł za ciebie”. Powiedziałem: „Tak, Panie, rozumiem. Przez resztę mojego życia będę pełen wdzięczności. Będę oddawał ci chwałę. Będę się radował i śpiewał pieśni. Będę wydawał okrzyki, będę weselił się wszystkimi rzeczami, którym pozwolisz wydarzyć się w moim życiu”.

Łatwo było wówczas obiecać, że będę się cieszyć. Miałem wspaniałe doświadczenie modlit­wy, radość płynęła przeze mnie i ponad mną jak strumień.

Następnego dnia siedziałem na brzegu łóżka, kiedy usłyszałem głos: „Co robisz?”. „Siedzę tu i żałuję, że muszę wstawać”. „Myślałem, że wczoraj zawarliśmy umowę”. „Ale Panie, nie wiedziałem, że miałeś na myśli tego typu sytuacje!” „Pamiętaj, co powiedziałem: WE WSZYSTKIM”. „Ale, Panie, muszę być z Tobą szczery. Każdego poranka przez ostatnie dwadzieścia lat codziennie siedziałem na brzegu łóżka, żałując, że muszę już wstawać i myśląc o tym, jak wspaniale by było, gdybym mógł poleżeć jeszcze pięć minut”. Duch powiedział: „Masz być wdzięczny za to, że już czas wstawać”. „Panie, to trochę przekracza moje rozumienie!” Pan jest zawsze bardzo cierpliwy i łagodny. „Czy jesteś gotowy, abym sprawił, że tego zapragniesz?” „Tak Panie, jestem”.

Tej nocy kładłem się spać, modląc się: „Panie, to naprawdę ciężka sprawa. Będziesz musiał zrobić to za mnie. Wstanę o każdej godzinie, o której każesz, ale nie wiem, jak być wdzięcznym za to, że już pora wstawać”. Wszystko, co usłyszałem to: „Czy tego pragniesz?” „Tak, Panie”. Następnego poranka obudziłem się i pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy to mój wielki paluch u prawej nogi. Usłyszałem: „Sprawdź, czy uda ci się nim poruszyć”. Udało się. „Czy jesteś wdzięczny, że możesz nim poruszać?” „Tak, Panie”. „Teraz spróbuj tego samego z kostką. Czy jesteś wdzięczny?” „Tak, Panie”. „Teraz spróbuj z kolanem. Jes­teś wdzięczny?” „Tak, Panie”. „Teraz zobacz, czy uda ci się usiąść”. „Tak, mogę to zrobić, ale muszę być z Tobą szczery. Wciąż żałuję, że nie mogę się z powrotem położyć i spać dalej”. Z ogromną cierpliwością odpowiedział: „Popatrz, czy uda ci się wstać na nogi. Czy jesteś wdzięczny? A teraz zobacz, czy uda ci się dojść do łazienki i popat­rzeć w lustro. Czy jesteś wdzięczny, że widzisz?” „Alleluja!” „Cieszysz się, że możesz mówić i słyszeć?” „Tak, Panie”.

Nagle wszystko ucichło. Wiedziałem znowu, że w tej ciszy nauczę się czegoś nowego od Pana. „Mój synu, dlatego, że cię kocham, nauczę cię, jak być wdzięcznym za wszystko. Możesz się tego nauczyć stojąc w tym miejscu, pamiętając o wszystkim, za co możesz być wdzięczny, albo mogę pozwolić ci wrócić do łóżka i nie pozwolić ci się ruszać, widzieć albo słyszeć, tak długo, aż się tego nauczysz”.

Wyskoczyłem pół metra do góry i powiedziałem: „Panie, rozumiem! Jestem wdzięczny! Będę zawsze wdzięczny”. Następnego poranka i nas­tępnego, i jeszcze następnego, pierwsza rzecz, o której myślałem, kiedy się budziłem, to: „Panie, jestem wdzięczny!”. Już nigdy nie żałowałem, że nadszedł czas, aby wstać z łóżka.

Apostoł Paweł powiedział: Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości (2 Kor 12, 9). Wstawanie rano było moją słabością. Bóg powiedział mi, żeby ją wziąć i zamienić ją ze smutku w radość. Kiedy to zrobiłem, moc Chrystusa i Jego radość wypełniły mnie. Nie mogłem się doczekać, kiedy podzielę się moim odkryciem z innymi, ale Duch mi zabronił. Najpierw musiałem sam się nauczyć ponad wszelką wątpliwość tego, jak zamieniać każdą trudną sytuację w radość. Nauczyłem się na pamięć i wciąż powtarzałem sobie werset: Zawsze się radujcie, nieustannie się módl­cie. W każdym położeniu dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. (Tes 5, 16-18)

Pewnego dnia światła zmieniły się na żółte, kiedy się do nich zbliżałem, zdążyłem jednak jeszcze przepisowo przejechać przez skrzyżowanie. Kiedy to robiłem, na mojej twarzy pojawił się uśmiech wdzięczności. Czułem obecność Bożą. Nagle Pan przemówił do mnie: „Nie ruszaj się”. Zamarłem z przyklejonym do twarzy uśmiechem. „Dlaczego jesteś taki zadowolony?” „Panie, udało mi się przejechać na światłach. Dziękuję”. „Co byś zrobił, gdyby światła zmieniły się wcześniej i musiałbyś się zatrzymać?” „Panie, prawdopodobnie trochę bym ponarzekał i żałował, że świat­ła nie zaczekały aż przejadę”. „Czy nie wiesz o tym, że mam kontrolę nad światłami ulicznymi? Że mam kontrolę nad całym wszechświatem i nad czasem? Kiedy następnym razem będziesz miał czerwone światło, także powinieneś być wdzięczny. Będziesz wiedział, że to Ja sprawiłem, że się zmieniło”.

Następnym razem, kiedy miałem czerwone światło, zatrzymałem się i zapytałem Boga, co chciał, abym zrobił z czasem. „Widzisz tego człowieka, który przechodzi przez ulicę? Desperacko potrzebuje twojej modlitwy. Módl się za niego siedząc za kierownicą”.

Mówimy, że wierzymy w Boga. Czy jednak naprawdę wierzymy, że kontroluje On każdy szczegół naszego życia? Czy też wydaje nam się, że wyjechał, aby zająć się ważniejszymi rzeczami? Jezus powiedział, że Bóg wie ile włosów mamy na głowie. Dlaczego więc tak trudno nam uwierzyć, że jest On osobiście bardziej zainteresowany każdym szczegółem naszego życia niż my sami. Ja z pewnością nie mam pojęcia ile mam włosów na głowie! Bóg ma pod kontrolą wszystko i współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Go miłują (por. Rz 8, 28).

Zaczynałem bardziej ufać Bogu. Ale co z diab­łem? Czy nie może on zakradać się i atakować nas wbrew woli Bożej? Bóg pozwolił na to, aby diabeł wstąpił w Judasza, by ten zdradził Jego Syna. Bóg pozwolił, aby Szatan tak osłabił Piotra, że zaparł się tego, że zna Jezusa. Pozwolił, aby diabeł wszedł do serc ludzi, którzy uknuli spisek i doprowadzili do ukrzyżowania Chrystusa. Bóg mógł ich powstrzymać w każdej chwili. Mógł pos­łać dziesięć tysięcy aniołów, aby zmietli każdy diabelski plan. Bóg tego jednak nie zrobił, bo wiedział, że kiedy wszelki grzech i cierpienie przejdą przez Chrystusa, zamienią się w czystą radość, łaskę i zwycięstwo. Szatan nie może nam nic zrobić, jeśli nie otrzyma wpierw pozwolenia od Boga. Pamiętaj, że Bóg pozwolił, aby Szatan wystawił na próbę Hioba. Jedyne sytuacje, w których Bóg daje Szatanowi takie pozwolenie, to te, w których widzi On niezwykły potencjał, które po przeniknięciu przez nas, zaowocują czystą radością. Kiedy zaczynamy sobie to uświadamiać, Bóg może napełnić błogosławieństwem nasze życie.

Moc zmartwychwstałego Chrystusa jest w nas. Cuda, moc i zwycięstwo będą częścią tego, co Bóg będzie czynił w naszym życiu, kiedy nauczymy się zawsze radować.

Pewnego ranka wsiadłem do mojego samochodu, żeby pojechać do pracy. Nie chciał zapalić. W wojsku nie ma żadnej wymówki na spóźnienie. Powiedziałem: „Dobrze, Panie. Oto jestem. Najwyraźniej chcesz mnie czegoś nauczyć, więc dziękuję ci za to, że ten samochód nie chce zapalić”. Po chwili ktoś przyszedł i pomógł mi odpalić samochód. To samo powtórzyło się następnego ranka. „Dziękuję ci Panie, wiem, że masz jakiś wspaniały powód, żeby mnie tu zatrzymać, więc będę pełen radości i będę cię wielbić”. Znów po chwili udało mi się odpalić samochód. Później tego dnia zabrałem samochód do warsztatu. Powiedziałem kierownikowi jaki mam problem. Odparł:

– Przykro mi, kapelanie, ale człowiek, który zna się na tego typu samochodach miał zawał i jest w szpitalu. Przykro mi to mówić, ale musi pan zaprowadzić samochód do zwykłego warsztatu poza koszarami. – Ból malował się na jego twarzy, kiedy mówił te słowa: – Wiedzą, że nasz mechanik jest chory i na pewno będą próbowali pana naciągać. Tak było w przypadku każdej osoby, którą wcześniej do nich odsyłaliśmy.

Jadąc w kierunku cywilnego warsztatu usłyszałem głos, który próbował szeptać do mnie: „Czy to nie okropne, że ci cywile wykorzystują w ten sposób nas, wojskowych?”. Powiedziałem tej myśli, aby wracała tam, skąd przyszła i dalej dziękowałem Panu za to, że wymyślił całą tę sytuację dla mojej osobistej korzyści. Powiedziałem: „Panie, wiem, że w tym jesteś i chwalę Cię za to”. Przyjechałem do warsztatu i kierownik podszedł do mnie z notatnikiem w ręku. Z błyskiem w oku zapytał mnie:

– W czym mogę pomóc?

Wytłumaczyłem mu w czym kłopot, a on wyliczył wszystkie rzeczy, które mogły być źródłem problemu.

– Tej części nie możemy tutaj naprawić, więc będziemy musieli ją wysłać do innego zakładu. Możliwe jednak, że problem w ogóle leży gdzie indziej, więc może będziemy musieli zrobić coś całkiem innego. To mogą być różne rzeczy, ale nie przestaniemy szukać dopóki nie odkryjemy o co chodzi.

– Jak długo to zajmie?

Odpowiedział mi z uśmiechem:

– Przykro mi proszę pana, ale nie mam pojęcia. To naprawdę zależy od wielu czynników.

Wyobrażałem sobie jak z każdą chwilą wzras­ta kwota na rachunku.

– Ile to będzie kosztować?

– Przykro mi proszę pana, ale nie mam pojęcia, ile to może kosztować.

Nasz wojskowy mechanik miał rację. Mieli zamiar wycisnąć ze mnie, co tylko się dało. „Dziękuję Ci, Panie; masz na pewno dobry powód, aby to robić”. Zgodziłem się przyprowadzić samochód następnego dnia rano i zostawić go na tak długo, jak będzie trzeba, aby znaleźć źród­ło problemu i go naprawić. Następnie z wielką trudnością odpaliłem samochód. Wrzuciłem bieg i zacząłem jechać. Wtedy kierownik podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał mnie za ramię.

– Niech pan chwilę zaczeka! Chyba wiem, w czym może być problem. Niech pan zgasi silnik! Następnie otworzył maskę i ze śrubokrętem w ręku zaczął coś naprawiać. W ciągu kilku minut powiedział:

– Proszę odpalić samochód i zobaczyć jak działa.

Przekręciłem kluczyk w stacyjce i silnik zaczął chodzić jak nowy.

– Wspaniale! Ile jestem winien?

– Ani grosza, proszę pana, to dla mnie przyjemność.

Następnie Bóg znowu przemówił do mojego serca: „Mój synu, chciałem, żebyś wiedział, że nie musisz się już więcej martwić o to, czy ktoś cię oszuka, skrzywdzi albo niewłaściwie potraktuje, wbrew mojej woli. Twoje życie ukryte jest w mojej dłoni i możesz mi we wszystkim ufać. Kiedy będziesz dziękował mi w każdych okolicznościach, zobaczysz jak wspaniale wypracuję każdy szczegół twojego życia”. „Alleluja, Panie!” – podskoczyłem na siedzeniu z czystej radości. „Dziękuję Ci, Panie! Dziękuję Ci, że pokazujesz mi te wszystkie wspaniałe rzeczy”.

Cieszyłem się i uzmysłowiłem sobie, że gdybym narzekał i zrzędził, cały incydent nie przyniósłby mi najmniejszej korzyści. Ileż przepuściłem w swoim życiu wspaniałych okazji, aby Bóg powiedział mi o swojej miłości! Większość z nas bierze na siebie te możliwości jakby były ogromnymi ciężarami, Bóg jednak sprawił przez Chrys­tusa, że każda z tych rzeczy może przejść przemianę przechodząc przez nasze życie i stać się radością!

Wspaniale jest wiedzieć, że w tej chwili Bóg pragnie napełnić nasze serca obfitą radością nie z powodu tego, że jesteśmy dobrzy albo sprawied­liwi albo dlatego, że ponieśliśmy jakąś ofiarę. Zależy to tylko od jednej rzeczy, od naszej wiary w Jezusa Chrystusa. Wiary w to, że jeśli krzesło załamie się pode mną, to znaczy, że taka była Jego wola. Jeśli kawa jest za gorąca albo tost za miękki, to znaczy, że taka jest Jego wola. Kiedy zaczynamy naprawdę w to wierzyć, moc Boża zaczyna działać w naszym życiu. To właśnie próbował przekazać nam Jezus, kiedy mówił: „Cieszcie się i radujcie, kiedy was prześladują. Kiedy jesteś­cie ubodzy. Kiedy macie powód do smutku”.

Przez wiele lat miałem powracające bóle głowy. Rzadko skarżyłem się z tego powodu; dziękowałem jedynie Bogu, że nie mam się tak źle, jak niektórzy ludzie. Pewnego dnia powiedział mi: „A może chcesz spróbować uwielbiać mnie za ten ból głowy?”. „Za ten ból głowy?” „Tak, właśnie za niego”. Zacząłem w myślach dziękować Bogu za to, że daje mi ten ból głowy, aby stał się okazją do wzrostu mocy Chrystusa w moim życiu. Ból głowy zaczął jeszcze narastać. Dalej dziękowałem Bogu, ale każda pełna uwielbienia myśl powodowała jeszcze gorszy ból. Uświadomiłem sobie, że Szatan walczy przeciwko duchowi Chrystusa. Ból stał się prawie nie do zniesienia; trzymałem się mocno myśli uwielbienia i dziękczynienia.

Nagle przepełniła mnie radość. Miałem wrażenie, że radość wylewa się z każdej komórki mojego ciała. Nigdy nie doświadczyłem tak intensywnej radości! Byłem przekonany, że gdybym spróbował zrobić krok, uniósłbym się wysoko w powietrze. Ból głowy natomiast całkowicie ustał!

Przez piętnaście lat doskwierał mi katar sienny, utrzymujący się przez przynajmniej sześć miesięcy w roku. Wiele tygodni było tak trudnych, że przez cały dzień kichałem i kaszlałem nie odejmując chustki od twarzy. Brałem zas­trzyki, próbowałem najróżniejszych lekarstw, modliłem się, pościłem i jeszcze bardziej się mod­liłem. Poszedłem do każdej osoby gotowej modlić się za mnie. Nic nie pomagało. Dlaczego Bóg pozwalał mi cierpieć? Czy nic Go nie obchodziło to, jak okropnie się czuję? Mój przyjaciel, kapelan Curry Vaughn, powiedział mi, że powinienem wraz z nim uwierzyć, że Bóg mnie uzdrowi. Od tego czasu zawsze, gdy miałem katar, unikałem Curry’ego, bo zawsze przypominał mi, że mam dalej wierzyć. Przez piętnaście lat próbowałem wierzyć i nie wiedziałem już co jeszcze mógłbym zrobić.

Któregoś dnia miałem głosić na spotkaniu mężczyzn w pewnym kościele metodystów w sąsiedztwie. Kiedy jechałem do Columbus zaczęło mi lecieć z nosa jak z kranu i kichałem tak mocno, że trudno mi było prowadzić samochód. Wtedy też doszła mnie myśl: „Uwielbiaj Mnie!”.

Zacząłem myśleć o tym, jak dobry jest Pan, że pozwolił mi doświadczyć tej słabości w moim ciele. Dopuścił to, aby czegoś mnie nauczyć. Nie był to przypadek, że byłem uczulony na tak wiele rzeczy. Bóg zaplanował to dla Swojej chwały i dla mojego dobra. „Dziękuję Ci, Panie, za Twoją dobroć. Jeśli chcesz, abym miał tę dolegliwość, zaufam Ci, że uzdrowisz mnie, kiedykolwiek Ty sam zechcesz”. „Co chcesz, żebym zrobił?” „Uzdrów mnie Panie!” „Czy chcesz, żebym cię uzdrowił, czy tylko zabrał symptomy?” „A czy to nie to samo, Panie?” „Nie, to nie to samo”. „Dob­rze Panie, uzdrów mnie, a ja nie będę już zwracał uwagi na symptomy”.

Wiedziałem, że Bóg pokazał mi coś nowego i cudownego. Za każdym razem, kiedy w przesz­łości modliłem się o uzdrowienie i próbowałem wierzyć, zawsze ponosiłem porażkę, jeśli symptomy nie ustępowały. Teraz wiedziałem, że objawy nic nie znaczą. Potrzebowałem jedynie wiary w Bożą obietnicę; wówczas szatan mógł sobie do woli fałszować symptomy. Kiedy przybyłem na miejsce spotkania miałem ciągle lejący się katar i gwałtownie kichałem. Powiedziałem: „Panie, jeśli chcesz, żebym zrobił z siebie widowisko, proszę bardzo. Zostawiam chustkę i idę do środka przemawiać w Twoim imieniu”. Kiedy szedłem w stronę kościoła, zacząłem czuć się lepiej. Po spotkaniu uświadomiłem sobie nagle, że nie mam już żadnych oznak kataru siennego. Przez wiele dni objawy nie wracały. Jednak pewnego wieczoru, kiedy przygotowywałem się do wyjścia na spotkanie modlitewne, znowu zaczęło ciec mi z nosa. Pomyślałem: „Panie, nie mogę pójść na to spotkanie modlitewne. Wszystkie te panie pomyślą, że zrobiłem coś złego i zabrałeś mi wiarę. Otoczą mnie i zaczną nalegać, abym uwierzył, że możesz mnie uzdrowić. Ale, Panie, ja wiem, że mnie uzdrowiłeś, więc dziękuję Ci za te symptomy”. Na spotkaniu modlitewnym, jedna z sióstr zaczęła napominać mnie, abym uwierzył.

– Ale Bóg już mnie uzdrowił – upierałem się.

– Więc dlaczego wciąż pociąga pan nosem?

– Nie wiem, ale Bóg wie, a ja oddaję Mu chwałę.

W drodze do domu dalej dziękowałem Mu za to, że kieruje On moim życiem dokładnie tak, jak chce. Jeśli chciał, aby diabeł trochę mi podokuczał, na pewno miał ku temu dobre powody. Przecież pozwolił On, aby Jego własny Syn cierpiał za mnie.

„Synu?” „Tak, Panie?” „Byłeś wierny. Już nigdy nie doświadczysz ani jednego z tych objawów, chyba, że będziesz tego potrzebował, dla własnego dobra”. Znowu podskoczyłem na siedzeniu. Nigdy więcej nie pomodlę się już dwa razy o uzdrowienie z tej samej rzeczy. Bóg powiedział: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna. (J 16, 24).




Приобрести ОТ ТЮРЬМЫ К БЛАГОДАРНОСТИ по привлекательной цене с гарантированной доставкой из Польши по всей России, вы можете на сайте Boxcentr.ru
Загрузка...
Загрузка...
Информация о технических характеристиках, комплекте поставки, стране изготовления и внешнем виде товара носит справочный характер.
Стоимость доставки приблизительная. Точная стоимость доставки указывается после обработки заказа менеджером.
Выберите каталог