Я люблю вас, господин СУЛЬКУ, Яцек ЯНЧАРСКИЙ [SETA Enterprises Ltd. 1993]
- Артикул:
- 15209316983
- Страна:
- Доставка: от 990 ₽
- Срок доставки: 12-20 дней
- В наличии: 1
- Оценка: 0
- Отзывов: 0
Характеристики
- Identyfikator produktu
- 15209316983
- Stan
- Nie wymaga renowacji
- Język
- polski
- Rok wydania
- 1993
- Waga produktu z opakowaniem jednostkowym
- 0.5 kg
- Gatunek
- humor, parodia, satyra
- Tytuł
- Kocham pana, panie SUŁKU
- Autor
- Jacek JANCZARSKI
- Okładka
- miękka
- Liczba stron
- 182
- Szerokość produktu
- 15 cm
- Wysokość produktu
- 21 cm
- ISBN
- 8385948007
- Wydawnictwo
- inne (SETA Enterprises Ltd.)
- Stan opakowania
- oryginalne
- Czas wydania
- po 1950
- Oryginalność
- oryginał
Описание
Tytuł: Kocham pana, panie SUŁKU.
Autor: Jacek JANCZARSKI.
Wydawca: SETA Enterprises Ltd., Warszawa 1993. 182+1 stron, rysunki w tekście, oprawa miękka lakierowana, format 15x21 cm.
Stan dobry - ogólne podniszczenie i zabrudzenia obwoluty oraz środka – poza tym stan OK.
„Kocham pana, panie SUŁKU” to literacka wersja mini słuchowiska emitowanych w Ilustrowanym Magazynie Autorów w programie III Polskiego Radia. Z panem SUŁKIEM i z panią Elizą spotykał się, kto chciał, w każdy piątek wieczorem albo też w każdą niedzielę rano, jeżeli ktoś miał wieczór akurat zajęty lub po prostu chciało mu się po ludzku - spać. Byli jednak i tacy słuchacze, którzy kładli się późno spać w piątek i wstawali wcześnie w niedzielę, aby po raz drugi spotkać się z panem SUŁKIEM, bohaterem niniejszej książki. Spotkania te nie dawały słuchaczowi nic, jak wiele zresztą innych spotkań. Poza pewnym przyzwyczajeniem się do postaci, nauką regularnego słuchania radia według jakiegoś tam schematu, nauką regularności w ogóle. Poza tym mógł słuchacz nastawić sobie dobrze zegarek, który akurat mu się śpieszył czy późnił, co gorsza.
Spotkania z panem SUŁKIEM nie dają bowiem wzorca do natychmiastowego naśladowania w żadnym wypadku. Są, jak gdyby zaprzeczeniem przekonania o wychowawczej roli środków masowego przekazu. Jeżeli jednak kogoś rozśmieszyło to lub owo, zasługa w tym wykonawców radiowych, którzy martwej literze nadali żywy kształt, umiejętnie operując głosem. Jak każdy aktor utożsamiali się oni z kreowanymi przez siebie postaciami bardzo solidnie, tak że nierzadko dochodziło nawet do zabawnych nieporozumień na ulicy, w kawiarni czy w lepszych lokalach (do których codziennie chadzają aktorzy), kiedy to zapamiętały pierwszy lepszy słuchacz, widząc Krzysztofa KOWALEWSKIEGO, wołał: O, pan SUŁEK! lub spostrzegłszy nagle Martę LIPIŃSKĄ wrzeszczał: O pani Eliza! I tylko nikt nigdy nie zawołał: O, gajowy MARUCHA! - bowiem gajowy Marucha nie chadzał tam, gdzie inni, a siedział w swojej gajówce i jadł chleb, przeważnie z masłem. Tyle o antenowych wydarzeniach wokół całej sprawy, Jeżeli natomiast spytałby ktoś, skąd ten cały pan Sułek i ta cała pani Eliza w ogóle się wzięli? - musiałbym opowiedzieć następującą historię:
Eliza WYMĘGA-ZARAWIEJSKA, niemłoda już kobieta, zakochała się pierwszą, niewinną miłością w młodym człowieku nazwiskiem SUŁEK. Rodzina WYMĘGÓW nie ukrywała niechęci z powodu tego, jej zdaniem, niefortunnego wyboru przedstawicielki swojego rodu. Robiono pani Elizie wiele nieprzyjemności, szykanowano ją, dokuczano na każdym kroku. I w tym wypadku miłość jednak nie znała granic, skutkiem czego pani Eliza postanowiła opuścić dom rodzinny i jakoś urządzić się z panem SUŁKIEM, notabene uczniem szkoły podstawowej od dłuższego już czasu. Kiedy po lekcjach siadywali na rozmaitych wzgórkach, wspólnie czytając używane gazety, kiedy patrzyli na przyrodę i na wszystko to, co ich przecież otaczało, kiedy pani Eliza kładła rękę na dłoni pana SUŁKA, a on odsuwał tę dłoń z niechęcią sztubaka i warczał: Cicho! - wtedy właśnie pani Eliza czuła, że dzieje się z nią coś nieokreślonego, coś pięknego. Czuła, że kocha tego człowieka, który tu, na tym wzgórku, siedzi obok niej i czyta gazetę. Czuła, że ten wzgórek to całe wzgórze ich miłości, i czuła, czuła, że pal licho WYMĘGÓW-ZARAWIEJSKICH z ich arystokratycznymi przesądami, że pal licho, pal licho wszystko, że pal licho cały świat... poza tym wzgórkiem, poza tym panem Sułkiem najsłodszym, który przecież był łagodnym zmierzchem ostatnich wakacji jej życia!...
Aż tu nagle, pewnego dnia, kiedy to jak zwykle przeglądali pospołu prasę, rzuciło im się w oczy następujące ogłoszenie:
Stary, zdezelowany, zmurszały, walący się chlew do rozbiórki sprzedam za jakie sto złotych. [MARUCHA (gajowy)]
Klasnęła w dłonie pani Eliza.
- No, panie SUŁKU najsłodszy, widzi pan?...
- Co?
- Trafia nam się niezła okazja. Będziemy mieli swój własny dom! Kocham pana.
- Cicho...
Pan Sułek przeleciał wzrokiem ogłoszenie, powąchał papier, oderwał część gazety z ogłoszeniem i zaczął ją szybko zjadać.
Postąpił tak, ponieważ nie chciał, aby ogłoszenie dostało się w niepowołane ręce, a trafiającą się okazję postanowił chwycić natychmiast, jak chwyta się zawsze byka za rogi.
W krótkim czasie pani Eliza i pan SUŁEK zamieszkali w chlewie gajowego Maruchy, który stał się ich prawdziwym domem. I tak się to wszystko zaczęło...
Spis treści – patrz foto.
- Polecam!
Стоимость доставки приблизительная. Точная стоимость доставки указывается после обработки заказа менеджером.